aaa4
Dołączył: 17 Paź 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 13:48, 24 Paź 2017 Temat postu: jest |
|
|
Lex wrocil do saloniku i usiadl obok niej z calym nareczem artykulow pierwszej pomocy. Wygladalo na to, ze przyniosl wszystko, co miala.
-Juz ci mowilem, co znalezli.
-Tak, ale musze... Gdybym mogla wyczuc energie w tamtym miejscu, to by naprawde pomoglo.
-Sciagaj dzinsy.
A, no tak. Musiala, nie? Cholera. Ale dobra, moze kiedy ona sciagnie dzinsy, on bedzie bardziej sklonny do kompromisu.
Oczywiscie bylo pewne, ze zgodzilby sie, gdyby pozwolila mu jeszcze raz zwiedzic swoj tunel, ale... nie.
-Lex.
Rozwinal dlugi pasek gazy i polozyl go na kolanach.
-Tak?
-Terrible... ze mna nie gada. Nie chce miec ze mna nic wspolnego. Nazwal mnie... Powiedzial pare rzeczy, Wiec to nie tak, ze probuje dla niego szpiegowac czy ze prosil mnie o zdobycie informacji, czy cos w tym stylu. Przysiegam. Musze zobaczyc, gdzie znalazles te rzeczy, bo potrzebne mi to do pracy. To moze byc naprawde wazne.
Kiedy skonczyla, jej twarz byla rownie czerwona jak poparzona skora na jej udzie. A on bodaj po raz pierwszy od kiedy go poznala, mial dosc taktu, zeby na nia nie patrzec, nie przygladac sie jej zazenowaniu i nie drwic z niej.
-No dobrze.
-Co... Naprawde?
Wzruszyl ramionami.
-Okej, zabiore cie na dol. Ale tulipanku... Ty i ja nigdy nie mielismy na pienku przez tego jaszczura Bumpa i przez tego jego osilka, prawda? Nie chce, zebysmy teraz zaczeli. Kumasz?
Ulga rozplynela sie po jej ciele. Ulga i lekki [link widoczny dla zalogowanych]
niepokoj, i spokoj po zazyciu pigulek.
-Tak. Tak, rozumiem. Nie bedzie zadnych nieporozumien.
-Dobrze. A teraz sciagaj dzinsy...
Oboje znieruchomieli. Jej torebka pikala.
Chess obmacala kieszenie. To jej telefon? Telefon nawet nie pisnal. Wiec co... O cholera. Jej torba lezala na podlodze w sali Psychopompow. Czyzby Lamaru cos do niej podrzucili?
Nie, idiotko. Kto podrzuca cokolwiek komus, kogo zamierza zabic? Lamaru z cala pewnoscia mysleli, ze ona zginie, kiedy zamkneli ja w tej sali i zostawili w plonacym budynku, jak Rzymianie rzucajacy chrzescijan lwom na pozarcie. Wiec dlaczego mieliby podrzucac jej do torby jakas pluskwe?
Ta mysl kazala jej sie usmiechnac. O tak. Oozery [link widoczny dla zalogowanych]
zaczynaly kopac. Jej zoladek zaczal sie unosic, krew robi tu sie coraz cieplejsza i gestsza, plynela zylami powoli i gladko.
-Tulipanku?
-Tak?
-Sprawdzisz, co tak pika?
Post został pochwalony 0 razy
|
|